Formacja zaczynała swoje muzyczne poczynania od grania stoner/doomowych kawałków, okraszonych smakowitymi akcentami w postaci klimatycznych sekcji i efektów specjalnych rodem z horrorów. Ich pierwszy album miał osobliwy, bardzo tajemniczy charakter, a do tego pieczołowicie zachowywał sabbathowe tradycje i nie ukrywam, że jest on moim ulubionym dziełem muzyków z Monterrey. Drugi album ("Universevil") to zdecydowana redukcja elementów stonerowych i klimatycznych na rzecz hołdu pierwszym pięciu płytom Black Sabbath (nie twierdzę przez to w żadnym wypadku, że na tychże brakuje klimatu). Wiem, że "Universevil" zapewniła Maligno większe uznanie i popularność, i trudno się dziwić – wiele zespołów przez podobne naśladownictwo usiłowało zbliżyć się do magnetyzmu, jakim ekipa pod wodzą Osbourne’a emanowała kilka dekad wcześniej. Wokalista Maligno (Luis Barjau) dodatkowo podkreślał na drugiej płycie wszelkie manieryzmy Ozzy’ego i w rezultacie powstał hołd przeszłości z lekką tylko domieszką nowoczesnego brzmienia.
Bardzo zaskoczony byłem więc tym, że trzecie uderzenie Maligno to zdecydowany ukłon w stronę mainstreamowej publiczności. Po pierwszym przesłuchaniu płyty, właściwie z wyjątkiem "The Beginning", pełniącego (co sugeruje też tytuł utworu) rolę intra, miałem ochotę zapomnieć o tym nagraniu – za mało usłyszałem na nim stonerowych patentów, za mało atmosfery pierwszego albumu, a sabbathowy trzon został na tyle uszczuplony, że zastanawiałem się, czy to właściwie jeszcze stoner/doomowa grupa. Po drugim i trzecim przesłuchaniu jednak nabrałem przekonania, że Maligno, choć nowoczesnymi rozwiązaniami schlebia oczywiście gustom mniej ortodoksyjnych słuchaczy, potrafi zachować przy tym bardzo spójny obraz swojej muzyki. Owszem, ostrzejsze riffy z "We Shall Descend", "Great White Throne" czy "Solstice" mogłyby spokojnie znaleźć się na najnowszych albumach Killswitch Engage, Chimairy czy Machine Head, ale jak wsłuchać się w całość, to na pewno nie są one doklejone na siłę, ale stanowią sensowne i twórcze dopełnienie kanonicznych bić doomowych. Faktem jest jednak, że tych ostatnich jest znacznie mniej niż w dotychczasowych dokonaniach grupy i wygląda na to, że komercyjny sukces Maligno i obecność jej na trasach koncertowych Metalliki i Iron Maiden pogłębi ten stan na kolejnych wydawnictwach.
SI NO LE ENTIENDEN MANDENME UN TWITT!!!!!
0 comentarios:
Publicar un comentario